Autor jest dziennikarzem. Autor napisał już kilka książek. Autor powinien być dobry, przynajmniej przyzwoity - a pisze jak siedemnastolatka. (Próbowałam zwalić na tłumaczkę, ale się nie da).
Autor miał w głowie coś niesamowitego, ale w ogóle sobie z tym nie poradził.
Bo historia jest przyjemna. Transatlantyk Cap Polonio, czar starego tanga granego bez znajomości nut dla dziwek i alfonsów, szachy, echa wojny domowej w Hiszpanii, kradzieże, dużo ładnie połaczonych ze sobą wątków, chociaż trochę za mocno rozciągniętych.
I jeżeli zaciśnie się zęby, można się zakochać. Jeżeli zignoruje się, że autor nie docenia swoich czytelników, że nie wierzy w ich wyobraźnię, przeszczegóławiając każdą scenę, że kręci się wokół tych samych słów, spostrzeżeń i gestów, że w kółko oczy koloru miodu, w kółko linia szyi, w kółko strząsanie popiołu na ziemię (jakby popielniczki nie istniały), w kółko ignorowanie mody. Jeżeli przymknie się oko na to, że nie dał szansy czytelnikowi wyłapać tych wszystkich subtelności i aluzji, które bohaterowie chwytali w lot, na dosyć nieudany obraz mody, na sztuczną już nawet nie zmysłowość (bo w całej książce najbardziej zmysłowa była używana przeze mnie zakładka, Egon Schiele przywieziony z Wiednia).
Jeżeli zaciśnie się zęby, może być ciekawie, bo to książka w swej nieambitności całkiem przyjemna, nieabsorbująca, dobra do czytania z doskoku. Jeżeli przebrnie się przez pierwsze sto stron (z pięćset trzydziestu) można się całkiem dobrze bawić.
7 stycznia 2014
Zdjęcie okładki pochodzi ze strony wydawnictwa Znak.
Mnie Perez-Reverte uwiódł powieściami "Klub Dumas" i "Szachownica flamandzka". Jestem ciekawa jego pozostałych książek; tych starszych i tej najnowszej, o której piszesz. Może mnie "Mężczyzna,..." bardziej przypadnie do gustu.
OdpowiedzUsuńDaj potem znać, jak wrażenia.
OdpowiedzUsuń