piątek, 25 października 2013

Dziewczynko, roznieć ogieniek

Cygan śpiewa, kiedy jest szczęśliwy albo kiedy go boli, tak że aż serce rozdziera. I to jest taka piosenka, z tytułu i z treści, historia szczęścia i nieszczęścia, niedopasowania, ogromnego bólu i kawałka akceptacji trochę wbrew sobie. Naturalistyczna, słowa ładne i dosadne, tak też można.

Często mnie bolało, często było mi niedobrze, trochę smutno, trochę wstyd. Niepewnie.

Chyba najlepszy hymn na cześć wolności, jaki słyszałam.

23 października 2013
Zdjęcie okładki pochodzi ze strony wydawnictwa Czeskie Klimaty.

środa, 23 października 2013

Romans wszech czasów

Zaczął mi się rok akademicki, a już rok temu (z niewielkim okładem) doszłam do wniosku, że na zabieganie najlepsza jest Chmielewska (na chorobę też; na wiele przypadłości).

Tylko że znowu dostaję to samo. Aż słów brakuje, ale wcale nie z przejęcia. I chociaź Chmielewską lubię, a jej terapeutyczne właściwości sobie cenię wysoko, to nasza przygoda chyba powoli się kończy. Trzeba mi tylko dotrzeć do tych najlepszych.

Bo żeby naprawdę dobrze bawić się przy książce, potrzebuję nowych, różnorodnych bodźców - a takich tu dostałam za mało.

12 października 2013
Zdjęcie okładki pochodzi ze strony serwisu LubimyCzytac.pl

poniedziałek, 21 października 2013

Malý princ

Moje podróże są raczej małe (niż duże). Mało dni, bo najczęściej wyjeżdżam na weekendy. Mało ludzi, bo najbardziej lubię w parach, ale w trójkę też może być. Małe książki, bo zabieram jedną, a w dodatku cienką, tak tylko na podczytywanie w oczekiwaniu na prysznic albo na inną wykradzioną chwilę. No i - bo Mały Książę.
I jednak trochę duże, bo dużo chodzenia, dużo emocji, dużo energii.

Trzy dni w Pradze, prześliczna, jesienna. Do czytania Martin Šmaus, przywieziony Malý princ. Dopiero drugi na półce, jeżeli nie liczyć polskiego wydania, ale chcę niedługo przywieźć trzeciego, tym razem z Austrii. Bo podróże najlepiej smakują jesienią.

Właściwie wiem, że pomysł zrealizowany wielokrotnie. Jestem pod wrażeniem kolekcji na 160 książek. Kiedyś widziałam też w telewizorze Polaka ze zbiorem podobnej wielkości. Ale - te podróże to dodatkowy smak, a i Mały Książę to dodatkowy smak do podróży. Dobrze mi będzie kiedyś pomyśleć, że odwiedziłam te 220 krajów.

Zdjęcie pochodzi ze strony weheartit.com .

czwartek, 17 października 2013

Ronja, córka zbójnika

Skandynawska Zemsta w wersji zbójnickiej, dziecięcej. Są dwa zwaśnione rody, jest zamek, w którym mieszkają, są dzieci, które się przyjaźnią mimo nienawiści rodziców, jest nawet dziura w murze. I na dodatek pasuje na koniec: "Tak jest, zgoda, A Bóg wtedy rękę poda".
Ale jest jeszcze Las Mattisa, są Wietrzydła i Pupiszonki, dzikie konie i tak mało lat, że szczęście pcha się samo. I trochę więcej strachów, i trochę więcej prawdy. Dużo bardziej podoba mi się ta wersja.

Niby powrót do Lindgren, ale w gruncie rzeczy to poznawanie od nowa. Jest inna od Tove Jansson, nie trafia do mnie tak bardzo, ale kiedyś wrócę, żeby znowu zabawić to dziecko, które zachowało się we mnie samej. Bo żeby ją czytać trzeba albo być dzieckiem, albo mieć go trochę w sobie.

16 października 2013
Zdjęcie okładki pochodzi ze strony wydawnictwa Nasza Księgarnia.

poniedziałek, 7 października 2013

sobota, 5 października 2013

Krótki i niezwykły żywot Oscara Wao

Podobno każda dominikańska rodzina uważa, że spoczywa na niej klątwa. Fukú. Ale na tej rodzinie ciąży chyba naprawdę - bo "krótki i niezwykły żywot" pasuje do wszystkich z rodziny Cabral.

Junot Díaz daje sagę - egzotyczną i dość niesamowitą, przekrój przez trzy pokolenia i wiele przejawów klątwy (a może życia; "Jeżeli chcecie znać moje zdanie, takie rzeczy jak klątwy nie istnieją. Istnieje tylko życie" - powiedziała Lola).

Więc historia rodziny Cabral (później de Leon), a przy okazji potężny kawał historii Dominikany (w kilometrowych przypisach i gdzieś w tle), ale podanej lekko i ze świadomością, że dla reszty świata Dominikana właściwie nic nie znaczy.
Nie wiedzieliście, że byliśmy pod okupacją dwukrotnie w dwudziestym wieku? Nie przejmujcie się, wasze dzieci też nie będą wiedzieć, że Amerykanie okupowali Irak.

Wszystko pachnie upałem, poprzetykane jest fantastyką (dobrze wiedzieć coś o Tolkienie i komiksach Marvela) i hiszpańskimi słowami, przesiąknięte dominikańską kulturą i historią. Prawdziwa wycieczka na Antyle.

I po raz kolejny zachwyciłam się wydaniem książki przez Znak. Świetnie pasują do niego słowa profesora Lidenbrocka:
Patrz (...) czy nie jest piękna? Tak, jest cudowna! A co za oprawa! Czy ta książka łatwo się otwiera? Tak, ponieważ pozostaje otwarta na dowolnej stronie! Lecz czy równie dobrze się zamyka? Tak, gdyż okładka i kartki tworzą całość i w żadnym miejscu nie oddzielają się ani nie wystają!

Za książkę jeszcze raz dziękuję Joannie, była świetna na jesień.

3 października 2013
Zdjęcie okładki pochodzi ze strony wydawnictwa Znak.

Podróż do wnętrza Ziemi

- Patrz - mówił, sam stawiając sobie pytania i jednocześnie odpowiadając na nie - czy nie jest piękna? Tak, jest cudowna! A co za oprawa! Czy ta książka łatwo się otwiera? Tak, ponieważ pozostaje otwarta na dowolnej stronie! Lecz czy równie dobrze się zamyka? Tak, gdyż okładka i kartki tworzą całość i w żadnym miejscu nie oddzielają się ani nie wystają! A ten grzbiet, na którym po siedmiuset latach nie widać żadnego pęknięcia! Ach, to jest oprawa, z której Bozerian, Closs lub Purgold byliby niesłychanie dumni!

wtorek, 1 października 2013

Koniec wakacji

Koniec wakacji oznacza dla mnie dwie rzeczy.
Po pierwsze wracam na studia (ukochane) i z tym wiąże się pierwszy plan - dobrze by było przeczytać jakieś książki naukowe. Najlepiej kilka. Albo chociaż jedną w semestrze. Dobrze by było.
A po drugie zaczyna mi się kolejny rok życia i z tym wiąże się drugi plan - żeby w pełni docenić cudowność tego roku chcę wynotować 365 przyjemności, po jednej na każdy dzień.

No i - mamy już porządną jesień. ©

Ach, i jeszcze - przez wakacje przeczytałam 23 książki. Ogromna ilość.

Zdjęcie pochodzi ze strony weheartit.com .