Tylko że znowu dostaję to samo. Aż słów brakuje, ale wcale nie z przejęcia. I chociaź Chmielewską lubię, a jej terapeutyczne właściwości sobie cenię wysoko, to nasza przygoda chyba powoli się kończy. Trzeba mi tylko dotrzeć do tych najlepszych.
Bo żeby naprawdę dobrze bawić się przy książce, potrzebuję nowych, różnorodnych bodźców - a takich tu dostałam za mało.
12 października 2013
Zdjęcie okładki pochodzi ze strony serwisu LubimyCzytac.pl
Też lubię Chmielewską, ale skoro powyższa książka nie zachwyca, to ja jednak nie będę po nią sięgać.
OdpowiedzUsuńTo nie tak. Jest dobra, fajnie się czytało, tylko że jeżeli zna się już Chmielewską, to jakby któryś raz to samo. Nie, że jakiś spadek formy czy coś. Po prostu brak wzrostu.
Usuń