sobota, 21 grudnia 2013

Wiele demonów

W kwietniu się dowiedziałam: nowa książka Pilcha, Jerzy Pilch napisał nową książkę, a w dodatku kryminał. Ani 5 lat przerwy nie zrobiło na mnie wrażenia, ani że podobno kryminał. Jak się okazało - słusznie, bo tekst tak samo dobry, a kryminał z tego właściwie żaden. Wrażenie zrobiło nazwisko, bo mam z nim literacki romans stulecia.

Pilch był pierwszy. (Przed nim Frances Hodgson Burnett, ale to za dziecięctwa). Pilch był tak naprawdę pierwszy, najpierw w Bezpowrotnie utraconej leworęczności, potem Spisie cudzołożnic, Moim pierwszym samobójstwie i jeszcze kilku. Po tych kilku latach (sześciu? pięciu przynajmniej, ale może i siedmiu) wciąż mnie czaruje, wciąż jest tak samo intensywny.

To było naprawdę święto opowieści, jak zwykle u Pilcha. I znowu jest Śląsk Cieszyński, jest pan Naczelnik i jest pan Trąba, jest cały ten urok w zwyczajności. Ale jest coś jeszcze: jak to w romansach bywa: od słowa do słowa i trup. Jest niepokój, okropne uświadomienie, poważnie boję się, jak rozwinie się to coś, co się we mnie w trakcie czytania urodziło. I co jeszcze będzie do mnie wracać.

Miłość jest wtedy, gdy chcesz być z kimś nawet po orgazmie. Literacki orgazm był, a ja chcę dalej. I to wcale nie z przyzwyczajenia.

17 grudnia 2013
Zdjęcie okładki pochodzi ze strony wydawnictwa Wielka Litera.

czwartek, 12 grudnia 2013

Przez śniegi

Gdybym miała całą zimę dla siebie, całe święta albo chociaż trzy wieczory.
Gdybym już się wymarzła za wszystkie czasy, wyspacerowała po ogrodach swoich i miejskich, wyoddychała zimnym powietrzem.
I gdyby...

I gdyby było tuż przed wschodem słońca, ja miałabym kubek kakao i mgłę za oknem, wzięłabym Kubusia Puchatka. Albo Muminki, najlepiej te zimowe. Albo Verne'a. Którąś z tych dawnych książek dziecięcych, tak żeby wrócić na chwilę.

Gdyby było tuż po zachodzie słońca, ja miałabym kubek herbaty i duży niepokój w duszy, wzięłabym Pinokia, najpiękniejsze z możliwych wydań, historię przesmutną i przestraszną. Żeby się zachwycić i żeby się zatrzymać.

Gdyby mroźności było mi mało, wzięłabym Wiele demonów i zanurzyła się w cieszyńskich śniegach w wigilijną noc, w przecudowny język, w mój pierwszy literacki romans.

Gdybym miała ciepły, hipsterski sweter i katar, i święty spokój, wzięłabym Idiotę (znowu), wzięłabym Annę Kareninę, wzięłabym (po angielsku) Mansfield Park, wzięłabym którąś z sióstr Brontë, wzięłabym cały XIX wiek.

A gdybym miała już dość zimy - wtedy wzięłabym Mężczyznę, który tańczył tango, zanurzyła się w upał i te czasy, kiedy jeszcze tęskniłam do Ameryki Południowej i do południa w ogóle.
Bo teraz, to już tylko zima.

Zdjęcie pochodzi ze strony bagatelka00.tumblr.com

niedziela, 8 grudnia 2013

Dworzec Wrocław Główny

Były książki, były stoiska, był zachwyt nad Włosami Mamy, było zdziwienie, że studiuję fizykę, był autograf na pierwszej stronie Dziewczynko, roznieć ogieniek, który mi zdobył chłopiec, była Mama Muminków, pod której ciężarem o mało co nie urwało mi się ucho od torby, była Izabela. Było zupełnie inaczej, niż myślałam.

Trochę uległam czarowi spotkań z pisarzem, bo jednak coś jest w posłuchaniu, jak mówi o książce. A jeszcze więcej w przekonaniu się, że to typ człowieka, który tak lubię.
Trochę zdziwiłam się, że to tak wygląda, i obawiam się, że to nie kwestia organizacji, tylko moich oczekiwań.
Trochę za mało w tym było literatury, a za dużo książek, nawet jeżeli to głupio brzmi.

Podobało mi się, że dworzec, bo ciągle, ciągle mnie zachwyca. Podobało mi się, że zimą, bo zima i książki do siebie prze-pasują. Podobało mi się, że tak lekko i tylko troszeczkę, bo było mi z tym w sam raz.

Może nie będę jeździć za targami po świecie (do żadnego Krakowa, do żadnej Warszawy), bo to nie mój świat, kultu pisarza we mnie zero (może poza Pilchem) i maniakalnego kupowania książek, maniakalnej potrzeby posiadania książek właściwie też.
Za to jeżeli za rok też tu będę - znowu pójdę na Dworzec Wrocław Główny, spotkam kogoś i przyniosę coś, od czego o mało co nie urwie mi się ucho od torby.

Zdjęcie pochodzi ze strony architektura.muratorplus.pl .

środa, 4 grudnia 2013

Młodszy księgowy

O książkach, czytaniu i pisaniu.

Vonneguta wolę, kiedy mówi o sobie, nie o fikcji. Dehnela wolę, kiedy mówi o fikcji, nie o sobie.

Felietony, do których podeszłam, jak do felietonów - kilka ominęłam, bo mi nie pasowały do kawy, kilkoma się zachwyciłam, bo znalazły za mnie słowa. A kilka (-naście) (-dziesiąt) zapomniałam, tak jak zapomina się wczorajszą gazetę.

W jednym z tekstów pisał, że czasami tekst, który nie robi wrażenia jest  po to, żeby inny fragment to wrażenie zrobił. I kilka takich zachwytów było, ale albo za mało, albo za słabych, jak na takie tło.

Albo po prostu inaczej działa humanista z zacięciem matematycznym, a inaczej ścisłowiec z zacięciem humanistycznym.

30 listopada 2013
Zdjęcie okładki pochodzi ze strony wydawnictwa W.A.B.

niedziela, 1 grudnia 2013

Już zima

Jest grudzień, a grudzień to dla mnie zdecydowanie zima, tym bardziej, że pierwszy śnieg już spadł. To powrót do Austen w Mansfield Park, to Wrocławskie Targi Dobrych Książek z Izabelą, to ciemno i koc, i ciepło.

Ale jeszcze przed chwilą była jesień. Jeszcze przed chwilą, i co?

Wróciłam na studia, które mi mocno zakręciły w głowie i stało się tak, że przeczytałam 14 książek. O dwóch nic nie powiedziałam - o Przygodach Sherlocka Holmesa, bo to było ledwie kilka opowiadań, i o Młodszym księgowym, bo skończyłam wczoraj w nocy.

Udało mi się ani razu nie wykroczyć poza ograniczenie w kupowaniu, na półce do przeczytania mam jeszcze 25. (Co potwierdza, że znacznie łatwiej jest mi przestać coś robić, niż zacząć robić coś nowego).

Znalazłam wreszcie Weisera Dawidka w ślicznym wydaniu Znaku.

Czeskie klimaty wrzuciły link do moich kilku słów na swoją stronę i facebooka.

Upewniłam się też ostatecznie, że nie lubię grubych książek, zwyczajnie nie lubię. Tak samo jak nie lubię książek w kilku częściach ani w cyklu.

Byłam na Europejskiej Nocy Literatury, gdzie zakochałam się w Nieśmiałym Argentyńczyku Harkaitza Cano, zobaczyłam jak Jan Peszek czyta w łódce na środku basenu i trafiłam do Tajnych Kompletów.

Przywiozłam Małego Księcia po czesku (Praga) i po niemiecku (Wiedeń).

Poznałam książki z Finlandii, Libanu, Egiptu, Dominikany, Szwecji, Czech, Francji, Wielkiej Brytanii, Polski i Ameryki, z czego 5 razy były to pierwsze odwiedziny.

Z planu noworocznego przeczytałam Połamane skrzydła i Małego człowieka, a Norwegian Wood zaczyna się koło mnie kręcić.

Miła jesień.

A co dalej? Dalej w tę samą stronę. Przez cudowną zimę.

Zdjęcie pochodzi ze strony dededragomirescu.tumblr.com

sobota, 23 listopada 2013

Mały człowiek: bajki z lewej kieszeni

Bajki słone, pieprzne, gorzkie. Bajki na codzienność. Bajki dla dorosłych.

Bajki dla dorosłych, a ja chyba mam w sobie jeszcze za dużo dziecka, żeby w nie wpaść. Bajki wcale nie straszne, tylko takie gorzkie.

Bajki długie i bajki króciutkie na zmianę, jakby Prokopiev mówił kodem Morse'a. Bajki do czytania pojedynczo, jeden wieczór i jedna bajka, powolutku. Bajki, z których po kilku dniach zostaje tylko pamięć, że były.

Bajki, które jeszcze kiedyś przeczytam, kiedy indziej, gdzie indziej, jak sama będę już inna. Bo teraz było dziwnie.

23 listopada 2013
Zdjęcie okładki pochodzi ze strony wydawnictwa Toczka.

niedziela, 17 listopada 2013

Królowa Margot

To było tak: szłam już spać, chciałam tylko zobaczyć, o czym właściwie jest ta Królowa Margot, otworzyłam - i wpadłam po uszy. Dla mnie zaczęło się trzęsieniem ziemi, a potem napięcie już tylko rosło.

Pierwsze trzęsienie to wesele ślicznej Margot i Henryka, króla Nawarry. Drugie trzęsienie to krwawe wesele paryskie w noc świętego Bartłomieja. Potem było jeszcze trzecie, ósme i stutysięczne, aż do samego końca.
Tylko ten koniec - tak nie powinno się kończyć takich książek. Jestem zła, chociaż jakościowo było świetne.

Nie ma co się łudzić, że to wybitna książka. Możliwe nawet, że to tylko zwykłe czytadło - ale, rany, jak napisane! Im dłużej czytałam, tym bardziej otwierałam oczy, usta i serce.

 Ale domyślając się, co Mario Puzo zrobił w swojej Rodzinie Borgiów, sprawdziłam jak tutaj było naprawdę. Na pewno zgadza się szkielet, na pewno zaciekawił mnie tym wszystkim (co dobrze się zgrało z wcześniejszym wchodzeniem w historię Habsburgów) - chociaż mam wrażenie, jakby Dumas potraktował historię z cudowną dowolnością. I na pewno na dobre mu to wyszło.

16 listopada 2013

Zdjęcie okładki pochodzi ze strony serwisu LubimyCzytac.pl

piątek, 25 października 2013

Dziewczynko, roznieć ogieniek

Cygan śpiewa, kiedy jest szczęśliwy albo kiedy go boli, tak że aż serce rozdziera. I to jest taka piosenka, z tytułu i z treści, historia szczęścia i nieszczęścia, niedopasowania, ogromnego bólu i kawałka akceptacji trochę wbrew sobie. Naturalistyczna, słowa ładne i dosadne, tak też można.

Często mnie bolało, często było mi niedobrze, trochę smutno, trochę wstyd. Niepewnie.

Chyba najlepszy hymn na cześć wolności, jaki słyszałam.

23 października 2013
Zdjęcie okładki pochodzi ze strony wydawnictwa Czeskie Klimaty.

środa, 23 października 2013

Romans wszech czasów

Zaczął mi się rok akademicki, a już rok temu (z niewielkim okładem) doszłam do wniosku, że na zabieganie najlepsza jest Chmielewska (na chorobę też; na wiele przypadłości).

Tylko że znowu dostaję to samo. Aż słów brakuje, ale wcale nie z przejęcia. I chociaź Chmielewską lubię, a jej terapeutyczne właściwości sobie cenię wysoko, to nasza przygoda chyba powoli się kończy. Trzeba mi tylko dotrzeć do tych najlepszych.

Bo żeby naprawdę dobrze bawić się przy książce, potrzebuję nowych, różnorodnych bodźców - a takich tu dostałam za mało.

12 października 2013
Zdjęcie okładki pochodzi ze strony serwisu LubimyCzytac.pl

poniedziałek, 21 października 2013

Malý princ

Moje podróże są raczej małe (niż duże). Mało dni, bo najczęściej wyjeżdżam na weekendy. Mało ludzi, bo najbardziej lubię w parach, ale w trójkę też może być. Małe książki, bo zabieram jedną, a w dodatku cienką, tak tylko na podczytywanie w oczekiwaniu na prysznic albo na inną wykradzioną chwilę. No i - bo Mały Książę.
I jednak trochę duże, bo dużo chodzenia, dużo emocji, dużo energii.

Trzy dni w Pradze, prześliczna, jesienna. Do czytania Martin Šmaus, przywieziony Malý princ. Dopiero drugi na półce, jeżeli nie liczyć polskiego wydania, ale chcę niedługo przywieźć trzeciego, tym razem z Austrii. Bo podróże najlepiej smakują jesienią.

Właściwie wiem, że pomysł zrealizowany wielokrotnie. Jestem pod wrażeniem kolekcji na 160 książek. Kiedyś widziałam też w telewizorze Polaka ze zbiorem podobnej wielkości. Ale - te podróże to dodatkowy smak, a i Mały Książę to dodatkowy smak do podróży. Dobrze mi będzie kiedyś pomyśleć, że odwiedziłam te 220 krajów.

Zdjęcie pochodzi ze strony weheartit.com .

czwartek, 17 października 2013

Ronja, córka zbójnika

Skandynawska Zemsta w wersji zbójnickiej, dziecięcej. Są dwa zwaśnione rody, jest zamek, w którym mieszkają, są dzieci, które się przyjaźnią mimo nienawiści rodziców, jest nawet dziura w murze. I na dodatek pasuje na koniec: "Tak jest, zgoda, A Bóg wtedy rękę poda".
Ale jest jeszcze Las Mattisa, są Wietrzydła i Pupiszonki, dzikie konie i tak mało lat, że szczęście pcha się samo. I trochę więcej strachów, i trochę więcej prawdy. Dużo bardziej podoba mi się ta wersja.

Niby powrót do Lindgren, ale w gruncie rzeczy to poznawanie od nowa. Jest inna od Tove Jansson, nie trafia do mnie tak bardzo, ale kiedyś wrócę, żeby znowu zabawić to dziecko, które zachowało się we mnie samej. Bo żeby ją czytać trzeba albo być dzieckiem, albo mieć go trochę w sobie.

16 października 2013
Zdjęcie okładki pochodzi ze strony wydawnictwa Nasza Księgarnia.

poniedziałek, 7 października 2013

sobota, 5 października 2013

Krótki i niezwykły żywot Oscara Wao

Podobno każda dominikańska rodzina uważa, że spoczywa na niej klątwa. Fukú. Ale na tej rodzinie ciąży chyba naprawdę - bo "krótki i niezwykły żywot" pasuje do wszystkich z rodziny Cabral.

Junot Díaz daje sagę - egzotyczną i dość niesamowitą, przekrój przez trzy pokolenia i wiele przejawów klątwy (a może życia; "Jeżeli chcecie znać moje zdanie, takie rzeczy jak klątwy nie istnieją. Istnieje tylko życie" - powiedziała Lola).

Więc historia rodziny Cabral (później de Leon), a przy okazji potężny kawał historii Dominikany (w kilometrowych przypisach i gdzieś w tle), ale podanej lekko i ze świadomością, że dla reszty świata Dominikana właściwie nic nie znaczy.
Nie wiedzieliście, że byliśmy pod okupacją dwukrotnie w dwudziestym wieku? Nie przejmujcie się, wasze dzieci też nie będą wiedzieć, że Amerykanie okupowali Irak.

Wszystko pachnie upałem, poprzetykane jest fantastyką (dobrze wiedzieć coś o Tolkienie i komiksach Marvela) i hiszpańskimi słowami, przesiąknięte dominikańską kulturą i historią. Prawdziwa wycieczka na Antyle.

I po raz kolejny zachwyciłam się wydaniem książki przez Znak. Świetnie pasują do niego słowa profesora Lidenbrocka:
Patrz (...) czy nie jest piękna? Tak, jest cudowna! A co za oprawa! Czy ta książka łatwo się otwiera? Tak, ponieważ pozostaje otwarta na dowolnej stronie! Lecz czy równie dobrze się zamyka? Tak, gdyż okładka i kartki tworzą całość i w żadnym miejscu nie oddzielają się ani nie wystają!

Za książkę jeszcze raz dziękuję Joannie, była świetna na jesień.

3 października 2013
Zdjęcie okładki pochodzi ze strony wydawnictwa Znak.

Podróż do wnętrza Ziemi

- Patrz - mówił, sam stawiając sobie pytania i jednocześnie odpowiadając na nie - czy nie jest piękna? Tak, jest cudowna! A co za oprawa! Czy ta książka łatwo się otwiera? Tak, ponieważ pozostaje otwarta na dowolnej stronie! Lecz czy równie dobrze się zamyka? Tak, gdyż okładka i kartki tworzą całość i w żadnym miejscu nie oddzielają się ani nie wystają! A ten grzbiet, na którym po siedmiuset latach nie widać żadnego pęknięcia! Ach, to jest oprawa, z której Bozerian, Closs lub Purgold byliby niesłychanie dumni!

wtorek, 1 października 2013

Koniec wakacji

Koniec wakacji oznacza dla mnie dwie rzeczy.
Po pierwsze wracam na studia (ukochane) i z tym wiąże się pierwszy plan - dobrze by było przeczytać jakieś książki naukowe. Najlepiej kilka. Albo chociaż jedną w semestrze. Dobrze by było.
A po drugie zaczyna mi się kolejny rok życia i z tym wiąże się drugi plan - żeby w pełni docenić cudowność tego roku chcę wynotować 365 przyjemności, po jednej na każdy dzień.

No i - mamy już porządną jesień. ©

Ach, i jeszcze - przez wakacje przeczytałam 23 książki. Ogromna ilość.

Zdjęcie pochodzi ze strony weheartit.com .

sobota, 28 września 2013

Za dużo książek

Tylko tych, co na mnie czekają - na mojej półce, smutne, wątpiące, dłużej już tak nie mogą. Więc narzuciłam sobie ograniczenie w kupowaniu nowych, ograniczenie sprawdza się już miesiąc i doczekało się formalizacji. Zrobiłam listę posiadanych książek do przeczytania, będę z niej wykreślać książki już zbawione, a jak mi się uda skrócić tę listę do rozmiarów niewielkich, zrobię sobie prezent - bardzo możliwe, że książkowy; bardzo możliwe, że wtedy zabawa zacznie się na nowo. Zobaczymy, jak to będzie.

wtorek, 24 września 2013

Rozmowy nad Nilem

Kair. Nil. I haszysz. Przez wszystkie strony upał, duchota i odrętwienie. I rozmowy, rozmowy, rozmowy nad Nilem.

Miałam nadzieję znaleźć tu coś na kształt Gry w klasy Cortázara, przynajmniej taki sam klimat, ale to ledwie podobne. Dostałam za to niesamowity język, pierwszy raz tak bardzo byłam na miejscu i pierwszy raz czytając autora spoza Europy, widziałam faktycznych bohaterów, a nie białych. Oszczędny w słowach, a plastyczny.

I znalazłam niesamowity talent, jeszcze inną stronę arabskiej literatury - i chociaż Rozmowy nad Nilem upłynęły mi dobrze, ale bez zachwytów, to narobiły ogromnego apetytu. Już po tym widać, że nie bez powodu ten Nobel.

No i - barka jest jednak magnetyczna. Noc, rzeka i wszystko tak daleko, aż chce się wracać, ciągnie mnie tam niesamowicie.

23 września 2013
Zdjęcie okładki pochodzi ze strony wydawnictwa Świat Książki.

niedziela, 22 września 2013

Dwie głowy i jedna noga

Bohaterka Chmielewskiej to taka trzpiotka, której język jeszcze nie do końca dorósł. Taka trzpiotka, z którą spotyka się w kawiarni i która opowiada do wszystko pomiędzy kawą a croissantem (on migdałowy, a ona czarna). Przyjaciółka od trzech minut albo od półwieku.

I po roku wracam do tej trzpiotki, J. Chmielewskiej, do kolejnej awantury, aż dziw, że jej się to mieści w życiorysie. Dwie głowy, wokół jednej kręci się kryminał, wokół drugiej romans. Jedna własna i męcząca, druga podrzucona i męcząca jeszcze bardziej.

Lubię Chmielewską. I tą z okładki, i tą spomiędzy kartek. Tym razem obie w nieco słabszym wydaniu, ale wciąż przyjemnie.

21 września 2013
Zdjęcie okładki książki pochodzi ze strony serwisu LubimyCzytac.pl

czwartek, 19 września 2013

Książka na jesień

Najlepszą książką na jesień jest Madame; możliwe zresztą, że najlepszą książką na w ogóle, i jeżeli stworzę kiedyś swoją listę stu książek do przeczytania, to ona na pewno tam będzie.

Mniej więcej to powiedziałam Joannie, od której w zamian dostanę książkę - Krótki i niezwykły żywot Oscara Wao, napisał Junot Díaz - też książka na jesień. Dominikana, tam jeszcze nie byłam.
Joannie dziękuję, a że to moja pierwsza wygrana książka - tym mi milej.

Zdjęcie okładki pochodzi ze strony wydawnictwa Znak.

niedziela, 15 września 2013

Zachcianki

Dziesięć zmysłowych opowieści.

Zmysłowy to dobre słowo, bo na fali wakacji, erotyki w literaturze i zachwytów Izabeli trafiłam na tekst ładny, a seksowny. Rzecz rzadka.

Właściwie żadnego z autorów nie znałam, ale o każdym słyszałam. I to był chyba dobry start - dla Chutnik (jej opowiadanie na początek do strzał w dziesiątkę, jest rewelacyjne i szkoda, że ona cała taka chyba nie jest), dla Kuczoka (zniesmaczył mnie trochę na koniec, ale i dał literaturę, jakiej szukałam), nawet dla Dukaja, przez którego tekst co prawda nie przebrnęłam, bo taka dawka słowotwórstwa była ponad mnie, ale mnie zaciekawił i niedługo zacznę podbierać jego książki.
A reszta? Po trzech miesiącach prawie nic nie pamiętam. Tyle tylko, że było przyjemnie.
20 czerwca 2013
Zdjęcie okładki pochodzi ze strony wydawnictwa Świat Książki.

piątek, 13 września 2013

Połamane skrzydła

Khalil Gibran dał mi prozę poetycką, dał mi obrazy (obrazy, nie zdjęcia) Bejrutu i dał mi dużo arabskiego ducha. Historia miłości, taka śpiewna, że prawie Pieśń nad pieśniami. A jeszcze bardziej historia kobiety nie swoich czasów.

Podobno Khalil Gibran to miłość, bunt i wolność. Ja w nim widzę jeszcze głęboką wiarę w przyrodę, zresztą wiarę w ogóle. A w Połamanych skrzydłach najpiękniejszą z modlitw.
Zlituj się Panie i daj siłę wszystkim połamanym skrzydłom.

I widziałam w tym Teheran z Kurczaka ze śliwkami, a w Salmie - Irâne. I widziałabym to jako oniryczny film krótkometrażowy, koniecznie niemy, koniecznie z muzyką na skrzypcach.


W literaturze skandynawskiej podoba mi się to, że nie odchodzi od swoich strachów, że nawet jak nie są wprost, to gdzieś tam pod skórą. I szkoda mi, że nie ma tego w literaturze arabskiej, tego zachowania korzeni. Że literatura, która wyrosła z poezji, dzisiaj sprowadza się w zasadzie do historii tych biednych kobiet. A przecież można by nawet o nich pisać poezją, jak Khalil Gibran.

Jestem tylko zawiedziona wydaniem. Prześliczna okładka, ciekawy format, ale w środku - źle sformatowany tekst, na kilku stronach prześwitujący druk, a samą książkę źle się trzyma. Chociaż i tak dobrze, że po tych stu latach wreszcie ktoś Połamane skrzydła przetłumaczył.

13 września 2013
Zdjęcie okładki książki pochodzi ze strony wydawnictwa Barbelo, a zdjęcie Irâne z serwisu Filmweb.

środa, 11 września 2013

Lot nad kukułczym gniazdem

Lot nad kukułczym gniazdem myliłam kiedyś z Paragrafem 22, kiedyś też podczytywałam na matematyce w liceum i widziałam sanitariuszy i Wielką Oddziałową jako roboty z komiksów.

A teraz nie wiem, co powiedzieć. Często Lot... mnie nużył i ciągnął się trochę za bardzo, ale też końcówka coś mi przestawiła w głowie. I wydaje się być jedną z tych książek, które dojrzewają w człowieku i dopiero później, później pokazują, o co chodziło. Nie muszą porywać w trakcie, muszą porwać po wszystkim.

I chyba doceniam Lot nad kukułczym gniazdem - ale jestem za mało męska, żeby docenić go w pełni.

9 września 2013
Zdjęcie okładki książki pochodzi ze strony wydawnictwa Albatros.

sobota, 7 września 2013

Nowy rok

Nowy rok zaczynam we wrześniu, bo we wrześniu odradza się moje ciało i myśl. No i jesienią mija mi kolejny rok mnie.

Mam misję na ten rok, misję poznawczą.


Macedonia, Liban, Czechy, Grecja, Japonia, Trynidad i Tobago.
Mały człowiek, bo mam na niego ochotę od dawna.
Połamane skrzydła, bo Prorok mnie zauroczył.
Pociągi pod specjalnym nadzorem, bo zapisałam ten tytuł na marginesie na polskim i mi do tej pory nie daje spokoju.
Lizystrata, bo fragment czytany na role narobił mi dużo ochoty.
Norwegian Wood, bo mnie kusi odkąd ustaliłam, że od tego Murakamiego zacznę.
Biała kobieta na zielonym rowerze, bo Trynidad to dla mnie kompletny abstrakt.
A jeszcze bym się na Islandię wybrała i do Izraela.

Na jesień przyjmuję też pewnego rodzaju odwyk. Na trzy przeczytane książki - jedna kupiona. Bo mi miejsca, czasu ani głowy nie starczy.

środa, 4 września 2013

Prorok

Prorok w pierwszym odbiorze był dla mnie książką do czytania w dżinsach i białym podkoszulku, gdzieś po drodze i nonszalancko, bo tak najlepiej trafiają duże słowa. Potem stał się książką do czytania w zatrzymaniu, wszystko już jedno gdzie - byle w stop-klatce.

Czasami wierzę, że mądrość jest w ludziach i trzeba tylko odpowiednich narzędzi, żeby ją ze skrytek duszy wydobyć. I jeżeli tak jest, to Prorok może się nadać.

3 września 2013
Autorką zdjęcia okładki jest Relativity.

poniedziałek, 2 września 2013

Muminki

Małe trolle i duża powódź, 15 sierpnia 2013
Kometa nad Doliną Muminków, 18 sierpnia 2013
W Dolinie Muminków, 22 sierpnia 2013
Lato Muminków,24 sierpnia 2013
Zima Muminków, 25 sierpnia 2013
Opowiadania z Doliny Muminków, 29 sierpnia 2013
Tatuś Muminka i morze, 31 sierpnia 2013
Dolina Muminków w listopadzie, 2 września 2013


Wjeżdżając do Tallinna, widziałam brzozowy las tuż przed świtem - wyglądał jak mnóstwo Hatifnatów. Zupełnie mnie nie dziwi, że w takich warunkach wymyślano stwory jak u Tove Jansson. I dobrze, że te strachy są, bo pokazują coś ważnego - że to zupełnie normalne. Zdarza się.

Przed Pamiętnikami Tatusia Muminka nie bardzo wiedziałam do czego siadam, po - też nie, bo to jednak trochę inna książka. Wiedziałam, że gdzieś jest jakiś teatr, kojarzyłam postacie (a właściwie fakt ich istnienia), bo cztery albo pięć lat temu zrobiłam o Muminkach prezentację i stronę, zupełnie na ślepo. Zaczęłam czytać i wpadłam po uszy.

Najbardziej spodobała mi się Zima Muminków, lekka, trochę straszna i swoja. Najbardziej zdziwiły mnie Opowiadania z Doliny Muminków, takie smutne i melancholijne trochę, aż dziw, że dla dzieci. Największe oczekiwania miałam względem Tatusia Muminka i morza - i rozczarowałam się trochę, co nie znaczy, że mi się nie podobała - myślałam tylko, że pierwsza powieść dla dorosłych bardziej mnie zatrzyma (i druga też).

No i przekonałam się, że allegro nie jest takie złe i dostałam dwie przypinki od Naszej Księgarni.
A Tove Jansson miękko wylądowała na mojej liście ulubionych.

Zdjęcie okładek pochodzi ze strony wydawnictwa Nasza Księgarnia.

środa, 21 sierpnia 2013

Lekcje Madame Chic

Opowieść o tym, jak z szarej myszki stałam się ikoną stylu.

Miałam nie czytać, bo nie podoba mi się tytuł i klasyfikacja, a znalazłam tu wszystko to, czego szukam w blogach modowo-urodowych - rozwianie wątpliwości i potwierdzenie przekonań; a jeszcze jest parę nowych pomysłów i przy przyjemnym języku uświadomiłam sobie kilka rzeczy.

I czytałam to jak blog, dalej, dalej i dalej, chyba dobrze się z autorką zrozumiałyśmy (poza muzyką; nie wyobrażam sobie włączać muzyki do wszystkiego, bo na muzykę są specjalne miejsca - puby i samochody).

Książka dobra jest na lato, bo i lato to dobry czas na zmiany.

20 sierpnia 2013
Zdjęcie okładki pochodzi ze strony Wydawnictwa Literackiego.

środa, 14 sierpnia 2013

Muminki

Pamiętniki Tatusia Muminka, 14 sierpnia 2013

Wreszcie Muminki znam nie tylko z bajek. Już wiem, że jest się czego bać i że jest czego się doszukiwać (jesteśmy w sam raz przerysowani, bardzo to wszystko ładne). Trochę to jak śmianie się z nas, a trochę jak śmianie się do nas.

I tak myślę, że to kolejne książki, którymi nakarmię swoje dzieci  - i to mimo że Muminek mówi swojej mamie, że wróci, jak wróci i że Mamusia Muminka twierdzi, że palenie nie szkodzi, a wszystko, co przyjemne, jest dobre dla żołądka.

Lubię Tove Jansson.

niedziela, 4 sierpnia 2013

Uczciwa oszustka

Moje pierwsze spotkanie z mamą Muminków. Mama Muminków trochę mnie zdziwiła - językowo niczym się nie wyróżnia. Językowo jest udana, ale to tyle.

Fińska wioska jak z obrazka, żółte oczy (a żółty jest kolorem strachu, żółtego trzeba się bać) i gra na chłodno. Cisza przed burzą, która jednak nie przychodzi; a szkoda, bo napięcie czuć właściwie fizycznie i na koniec powinno się coś wydarzyć. Wydarza się jedynie rozpaczliwe łapanie ustami powietrza, żeby tylko uratować coś swojego (swojego z punktu widzenia historii albo sprawiedliwości), żeby się zwyczajnie nie utopić w tej złości - na siebie i na siebie nawzajem. I już, nic się nie kończy.

3 sierpnia 2013

piątek, 2 sierpnia 2013

Podróż do wnętrza Ziemi

W dzieciństwie oglądałam Rudzielca i w jednym odcinku Rudzielec, Felix i ich kuzynka weszli do jaskini. Znaleźli nóż, jak w Podróży do wnętrza Ziemi. Felix został wyśmiany, bo nie czytał Podróży do wnętrza Ziemi. Nie chciałam być jak Felix. Nie jestem.

Podobała mi się ta podróż, chociaż Verne dość luźno traktował takie sprawy jak kierunki świata, poprawność słów albo ich pochodzenie i jeszcze dodał do tego wszystkiego sporo fantastyki. Nie szkodzi, i tak przeczytam go więcej. I chciałabym, żeby czytały go moje dzieci.

2 sierpnia 2013

wtorek, 30 lipca 2013

Taniec szczęśliwych cieni

Piętnaście luster, w których można się przejrzeć. Piętnaście luster, ale dość mętnych. I tu też pasuje cytat z Tortilla Flat:
Mnie się podoba, bo nie ma żadnego specjalnego znaczenia, które od razu widać, a jednocześnie zdaje się coś znaczyć. Tylko nie wiem co.
Dla mnie te opowiadania są jak klatki z jakiegoś filmu. Bez początku ani końca. Takie zatrzymaj się nad tym, bo codzienność też ma sens.

Opowiadania dobre, ale - niestety - jednakowo. I okładka jak z Łempickiej.

29 lipca 2013

czwartek, 25 lipca 2013

Myszy i ludzie

Kiedyś zastanawiałam się, czy jest książka, której wolałabym nie czytać. Tej wolałabym nie czytać. Bo jest prosta. I bo jest dobra. A jednocześnie to dobrze, że ją przeczytałam.

Ubodła mnie. I tyle.

25 lipca 2013

piątek, 19 lipca 2013

Borgiowie

Poznanie historii Borgiów zajęło mi prawie pół roku. Nie dlatego że książka jest zła (bo nie jest), ale dlatego że jest popularnonaukowa. Takie mi, jak widać, wchodzą bardzo powoli.

Zaczęłam jakoś w lutym. Zaczęłam czytać o przepychankach na papieskim tronie i z telewizora usłyszałam o abdykacji Benedykta. Zdarza się.

Najbardziej podoba mi się nieplotkarskość książki. Bez szukania sensacji, na chłodno i dość obiektywnie (jakoś udało mi się połapać w tych wszystkich nazwiskach). Jak dla mnie - solidnie.

Nie mam pojęcia, jaką wartość naukową mają Borgiowie, ile w tym suchego zebrania faktów, a ile nowej myśli, ale - taki sposób pisania książek historycznych trafia do mnie całkowicie. Nie pochłonął mnie, ale zainteresował tematem i dał o nim (chyba nie takie znowu małe) pojęcie, a tyle mi zupełnie wystarcza i całkiem mocno bawi.

19 lipca 2013

niedziela, 7 lipca 2013

Tortilla Flat

Zachęcił mnie głos Adama Ferencego na placu Bema gdzieś o drugiej w nocy. Na szczęście.

Zastanawiałam się, co mi to przypomina. Tortilla Flat przypomina mi przygody Kubusia Puchatka.
Mnie się podoba, bo nie ma żadnego specjalnego znaczenia, które od razu widać, a jednocześnie zdaje się coś znaczyć. Tylko nie wiem co.
Czytam to jak opowieść o Kubusiu Puchatku, nie mogę odgonić tego porównania. Bawi mnie jakoś tak samo i uśmiechałam się do niej nawet na koniec.

Dobry początek wakacji i dobry początek Steinbecka.

7 lipca 2013

piątek, 5 lipca 2013

Alicja w krainie rzeczywistości

Skandal opisany z wyczuciem.

Nie jestem pewna, czy obchodzi mnie, jak było naprawdę. Ale dostaję tło do książek w ogóle i do Alicji.
Trochę zrozumienia, którego mi brakło, i trochę zwątpienia, że w tej książce jest coś niezwykłego.

5 lipca 2013

poniedziałek, 17 czerwca 2013

Dzieciństwo Jezusa

Po pierwszych stronach od razu poczułam Hańbę. Po czternastu latach w ogóle, a po czterech dla mnie - Coetzee tak samo dobry, może nawet lepszy.
Prosty i w czasie teraźniejszym - przez to jeszcze bardziej codzienny.

Nie jestem pewna, o czym dla mnie jest ta książka. Raczej nie o dzieciństwie Jezusa, chociaż ono tam jest, jeżeli już się zasugeruje tytułem (i podoba mi się taka forma). Chyba jest o przeświadczeniach.
Tyle wiem teraz - wrócę za kilka lat i zobaczę, jak dojrzejemy; ja i książka.

16 czerwca 2013

czwartek, 6 czerwca 2013

Kocia kołyska

Kocia kołyska to zabawa ze sznurka. Ani kota, ani kołyski.
Jeden z lepszych tytułów. I w rozumieniu nazwa, i w rozumieniu pozycja.

Nie wiedziałam, co polecać na początek Vonneguta. Kocia kołyska nadaje się w sam raz, zaraz potem Tabakiera z Bagombo.
Humor, język i zdziwienie, wszystkiego akurat.

Jeżeli o mnie chodzi - kolejne dobre spotkanie. I w końcu zrozumiałam, czym jest wampeter.

5 czerwca 2013

niedziela, 2 czerwca 2013

Dom z piapieru

Książka leżała nieruszona na półce przez prawie cztery lata, ale to ona była pierwszym przejawem mojej potrzeby zbierania książek.
To mógłby być znak, ale nie jest. Kupiłam w namiocie chyba Taniej książki, chyba w Jastarni (w każdym razie gdzieś na Helu), całkowicie na chybił trafił.

Nic nie straciłam na tym, że nie przeczytałam jej aż do teraz. Nic nie straciłam też na tym, że przeczytałam ją dzisiaj. Przez sto jedenaście stron przypominałam sobie, że przecież ja też mam duży sentyment do książek. Okazja do wspominek, niewiele więcej. Właściwie nic.

2 czerwca 2013

Powołanie trójki

Kinga potraktowałam jak dobry serial w trakcie sesji, tylko z wyższej półki. Książka niewymagająca, przyjemna, ale na poziomie.

Mój znajomy miał rację, że pozostałe tomy są inne niż pierwszy. Na pewno drugi jest inny, dużo więcej się dzieje i trochę inaczej. Wyczułam już chyba klimat i chyba zrozumiałam cały pomysł.
Wciąż mi się podoba.

1 czerwca 2013

piątek, 31 maja 2013

Emma

Właściwie dorastałam przy Emmie, słuchałyśmy jej z mamą wciąż i wciąż, potem film, potem wspominanie. Teraz przeczytałam pierwszy raz - i się zdziwiłam.

Uwielbiam tę historię. Jest prosta i jest dowcipna, zajmowała mnie wtedy i zajmuje mnie teraz. Tylko że przerosła samą siebie, bo dużo lepiej mi się jej słuchało niż czytało. Płynniej, zgrabniej.
Ale uderzyły mnie postaci. Mocne, dosadne. (Nie wiem, kim jest pan Darcy, ale nie wiem też, jak można kochać kogoś bardziej niż pana Knightleya).

Słabsza niż Mansfield Park, męczyła mnie trochę za często, ale wciąż - dobrze się bawiłam (chociaż bardziej przez historię niż przez słowa). I chyba rozumiem sukces Emmy, ale - jeżeli tak wygląda większość książek Jane Austen, to chyba nam ze sobą nie do końca po drodze.

31 kwietnia 2013

wtorek, 14 maja 2013

Złodziejka książek

Zaczęłam i po pierwszych stronach miałam gorącą prośbę, żeby była oznaczona jako książka młodzieżowa. Niepotrzebnie, bo i bez tego jest dobra. Inną sprawą jest to, że dla mnie to był ostatni dzwonek - bo do przeczytania jest raczej przed maturą.

Zusak pisze o wojnie. Chciałabym, żeby tak pisano o wojnie, tak po ludzku. Bo to chyba najlepszy sposób na jej oswojenie, bez pompy i nadęcia. I bez gloryfikacji cierpienia. Tak zwyczajnie.

Podobały mi się nietłumaczone niemieckie wstawki. Powiedziane innymi słowami, ale nietłumaczone. Trochę to jak francuski u Gałczyńskiego, którego nie mogłam zrozumieć, trochę jak piosenki jazzowe u Cortázara, uśmiechałam się.

Wciągnęłam się, wzruszyłam się. Dobra, porządnie napisana książka. Żadna miłość - ale dużo sympatii.

13 maja 2013

wtorek, 30 kwietnia 2013

Paragraf 22

Że Paragraf 22 przeczytam, wiedziałam chyba od zawsze. Że mnie zachwyci, też. Ale nie wiedziałam, że tak bardzo.

Zakochałam się w humorze, zakochałam się w autorze, zakochałam się w tych wszystkich żołnierzach.

Jedyny problem miałam z tym, że za późno zorientowałam się, że tej książki nie trzeba czytać na raz. Że to, że czasami trzeba odłożyć, bo po jednym rozdziale człowiek ma dosyć, wcale nie jest wadą. Mnie wciągała, momentami bardzo. (Kończyłam w ogromnym napięciu mając naiwną nadzieję, że uda mi się zdążyć, zanim oni wszyscy umrą; trochę się udało).
Jest do podczytywania i do powrotów. Pewno wielu.

30 kwietnia 2013

sobota, 27 kwietnia 2013

Roland

King nie jest malarzem, jest tkaczem albo kowalem. I stworzył dzieło użytkowe. Dobre.

Napisane dobrym językiem, takim... prawdziwym. Życiowym i nieoderwanym. Przyjemnym.

Daje wstęp. To musi być wstęp, bo właściwie nie dzieje się nic. Nie przykuwa uwagi szczegółami, ale całością - bo oderwać się nie mogłam, przeczytałam w jeden dzień.

Mimo przejęcia miałam problem z odnalezieniem się - czasami. Ciężko mi było wyczuć klimat, zwłaszcza przy skokach czasoprzestrzennych - nie do końca do mnie trafiły (ani do mózgu, ani do serca); trochę niedowierzania, trochę zakłopotania, a trochę kpiny.

To moje pierwsze spotkanie z Kingiem - nieświadomie tej wagi. Udane, chcę więcej. Poznać tę historię i poznać inne.

27 kwietnia 2013

wtorek, 9 kwietnia 2013

Obfite piersi, pełne biodra

Najbardziej pasuje tu słowo - wyrazisty. Wyraziste opisy, wyrazista akcja, wyrazista brzydota i wyraziste piękno. Wszystko to mocno dociera i stoi przed oczami, ale nie boli, nie odrzuca - zupełnie inaczej niż w Malowanym ptaku.

Właściwie o kobietach, ale w bardzo dobry sposób. Kobiety Shangguan nie są centrum, ale są osią - każda jest szczególna, więc każda osobną. Bez heroizmów i niesamowitości, ale jakoś wyjątkowo. I prawdziwie, tak dobrych bohaterów nie spotkałam dawno. I tak dobrej akcji.

Łyknęłam spory kawał historii Chin, o której nie miałam żadnego pojęcia. Ludzkiej i dotkliwej, jakbym nie była całkiem świadoma, że tam też są ludzie. Nie przeraziła mnie, za to uświadomiła parę rzeczy.

I bałam się trochę, że noblista i że takie tomiszcze - a sześćset stron z górą wchodziło samo. Przydługa na koniec, ale za to z dobrym dopełnieniem w ostatnich słowach. Uśmiechnęłam się, zrozumiałam i poczułam. I chyba trochę uwierzyłam w determinizm.

8 kwietnia 2013

niedziela, 7 kwietnia 2013

Dziewczyna z Pomarańczami

Bałam się trochę, że za późno ją biorę do ręki. Zupełnie niepotrzebnie, bo moment jest idealny - mam swoją bajkę i czytam o czyjejś. I bardzo dobrze rozumiem.

Zachwycam się, bo to książka do zachwytu - i to dorosłych, nie dzieci. Wzruszam się i płaczę, bo to zdecydowanie książka dla dziewcząt.

Jestem maksymalnie zauroczona. Książka na kilka godzin, ale w kilka wieczorów - żeby dobrze zobaczyć świat i własne uczucie.

7 kwietnia 2013

piątek, 29 marca 2013

Czuła jest noc

Lata dwudzieste, Paryż i Riwiera, klasa przynajmniej średnio wyższa, dobry moment na Fitzgeralda, a jakoś słów mi brakuje.

Inny świat, piękny portret i układanka. Szkielet trochę podobny do Gry w klasy - Paryż, miłość, ucieczka do domu i szpital psychiatryczny - i trochę w ten sposób mnie urzeka, też chłodnym urokiem.

Znowu mam problem z odnalezieniem czegoś więcej niż to, co widzą oczy. Tym razem jeszcze nie mam za wiele słów - za to uczuć więcej. Bez wielkiego zakochania, ale dużo zadowolenia. Odnalazłam się w tych stronach.

20 marca 2013

sobota, 16 marca 2013

Czuła jest noc

Niemniej wiedział, że ceną za brak obrażeń jest brak pełni.
"Moje dziecko - mówi Czarna Wróżka z Pierścienia i Róży Thackeraya - najlepiej ci zrobi odrobina niepowodzenia".

poniedziałek, 11 marca 2013

Czuła jest noc

- Oczywiście, że je mam - zapewniał. - Nie da się żyć bez kodeksu moralnego. Mój zasadza się na tym, że sprzeciwiam się paleniu czarownic. Ilekroć palą gdzieś czarownicę, diabli mnie biorą.

sobota, 9 marca 2013

Alicja w Krainie Czarów. Po drugiej stronie lustra.

Nie miałam swojej Krainy Czarów. Ale jakoś przetrwałam i kiedy biorę do rąk Alicję, to czytam ją jak dziecko. Odnajduję kilka wspomnień z dzieciństwa, bo chociaż czytam po raz pierwszy, to kilka razy widziałam. Odnajduję dawne strachy, bo spać nie mogłam przez Kucharkę i Księżną. Teraz trochę też nie mogę, ale już tam nie wracam, teraz tylko nie rozumiem.

Widzę dziwy, chociaż chciałabym zobaczyć więcej.  Widzę dziwy i trochę mi szkoda, że tylko dziwy, bo miałam duże wyobrażenia i miałam ochotę zrozumieć.

(Smucą mnie proste troski małych ludzi i cieszą ich niewielkie radości).

Po drugiej stronie lustra zaczynam dostrzegać, coś się wyłania spomiędzy. Znowu żałuję, że nie czytałam wcześniej, bo może dawne strachy przyniosłyby mi dziś większe zrozumienie.

Kiedyś wrócę, kiedyś zrozumiem.

5 marca 2013

wtorek, 5 marca 2013

Alicja w Krainie czarów. Po drugiej stronie lustra.

- Och, nie mów w ten sposób! - zawołała biedna Królowa, załamując ręce w rozpaczy. - Pomyśl, jaką jesteś świetną osobą. Pomyśl, jak długą przeszłaś już drogę. Pomyśl, która jest godzina. Pomyśl o czymkolwiek, tylko nie płacz!

sobota, 2 marca 2013

Mrowisko

Kiedy byłam dziewczynką i uczyłam się w katolickiej szkole, nie słyszałam nic, tylko: Bóg, i że muszę być cnotliwa, i że grzech jest zły, i jak to źle chcieć być szczęśliwą w tym życiu, i że muszę myśleć tylko o niebie. Potem poznałam pana Mizi i on mi powiedział, że Boga nie ma, a ja pomyślałam sobie: "Ach, teraz będę miała wspaniałego, przystojnego mężczyznę za męża i nie będzie chodzenia do kościoła, tylko dużo śmiechu, tańców i zabawy". Cóż, kiedy się przekonałam, że chociaż nawet nie ma Boga, to i tak mam być cnotliwa i nie myśleć o tańcach ani o zabawie, tylko o czasach, kiedy będzie niebo na ziemi. Czasami myślę sobie, że ci mądrzy mężczyźni są nic nie lepsi od klechów.

piątek, 1 marca 2013

Mrowisko

Lessing też dostała drugą szansę i całe szczęście, "Znów ta miłość" mnie zawiodła, ale "Mrowisko" podbudowało. Powoli zaczynam rozumieć tego Nobla.

Dużo dobrego zrobiła kolonialna Afryka, która tu też mnie zachwyciła. Afryka z punktu widzenia białych, bo ta bardziej do mnie bardziej trafia. Więc trzy opowiadania tak (a najbardziej "Lobola", którą bardzo czułam, bo mam dużo z Mariny Giles - chociaż nie postawiłabym Afryki wyżej niż Anglię) i jedno brytyjskie właściwie też, chociaż nie rozumiem, skąd się wzięło. Problem miałam z "Głodem", bo przy właściwie udanej akcji bardzo męczył mnie murzyński sposób opowiadania, tak jakby z kraalu pochodził nie tylko Dżabawu, ale też narrator, który swoim językiem w ogóle do mnie nie trafiał i zmęczył tak, że musiałam zrobić przerwę na prawie dwa miesiące.

Był początkowy zachwyt, był spadek w drugiej części, ale Doris Lessing bardzo dobrze kończy i właściwie każde opowiadanie wyciągnęła w zakończeniu. I pozostawia bardzo dobre wrażenie.

28 lutego 2013

Wałkowanie ameryki

On wierzy, że wszystko jest możliwe. Jego pomysły są ekscentryczne, ale ekscentryzm jest tylko przesadzoną formą aktywności umysłowej.

z Bloueta, Typowy Amerykanin

poniedziałek, 25 lutego 2013

Dama Kameliowa

Książkom, ludziom i pisarzom naprawdę trzeba dawać drugą szansę. Za pierwszym razem odbiła się od muru, za drugim trafiła, chociaż nie w serce.

I chociaż rozpłakałam się na koniec, to tylko na koniec, bo przez resztę było, owszem, uroczo, owszem, dobrze, ale bez zaskoczenia innego niż to, że książka takiego autora z takiego okresu może być tak lekka.

Dała mi trochę wyobrażenia, dała mi trochę zdziwień i dała dużo przyjemności. Bawiła mnie. I chyba utkwi mi w głowie.

25 lutego 2013

środa, 6 lutego 2013

Kobieta z piątej dzielnicy

Przeczytałam, bo ludziom, książkom i pisarzom trzeba dawać więcej niż jedną szansę.

Dobrze zaczęło dziać się po stu stronach. Po dwustu jeszcze lepiej. Po trzystu rozsądkiem musiałam się odrywać, silne wybicie się - ale krótkie. Błąd nadprzyrodzoności, później jako tako naprawiony.

Nie było dobrze. Nie było źle. Równie dobrze mogło w ogóle nie być.

5 lutego 2013

niedziela, 27 stycznia 2013

W dniu urodzin Wandy June

Sztuka w dwie godziny i kilka minut.

Miałam ją już kiedyś w ręce i odłożyłam, bo to jednak nie to. I tak powinno się to skończyć - a się nie skończyło.

Nie żałuję, bo i nie ma czego. Ale też się nie cieszę - bo i nie ma z czego. Było przyjemnie, bez większych emocji, przeczytałam coś dobrego. Dobrego - i tylko tyle.

26 stycznia 2013

wtorek, 22 stycznia 2013

Listy miłości

Kiedy czytałam, mówiłam, że to chłam i nie dziwiłam się ani trochę, że coś takiego sprzedało się za granicą. Takie czytadło dla zmęczonych matek, nic dziwnego, że wciągało. I nic dziwnego, że przeczytałam w 24 godziny.

Takie czytadło dla zmęczonych kobiet, które chcą trochę więcej. Daje trochę więcej, można się obejść bez poczucia winy. Właściwie udane.

Może kiedyś wrócę, tak w ramach odskoczni, jak ten Żyd z kozą. Bo i tego czasem trzeba, zwłaszcza za cztery pięćdziesiąt.

22 stycznia 2013

Makuszyński dla dorosłych

Makuszyńskiego naprawdę nie da się czytać na raz. Ani nie jest ciężki, ani do rozkoszowania się. Tylko tak raz na jakiś czas jest myśl w głowie - Makuszyński! i maksimum przyjemności z tej jego zabawy słowem.

Świetne wiersze, dobre (tylko) opowiadania, udane felietony. Parę dobrych słów dla oddechu od.

I dobry powrót do dzieciństwa, bo bałam się trochę, że już nic mi nie zastąpi nieprzeczytanej Panny z mokrą głową. A chyba się udało.

20 stycznia 2013