wtorek, 14 maja 2013

Złodziejka książek

Zaczęłam i po pierwszych stronach miałam gorącą prośbę, żeby była oznaczona jako książka młodzieżowa. Niepotrzebnie, bo i bez tego jest dobra. Inną sprawą jest to, że dla mnie to był ostatni dzwonek - bo do przeczytania jest raczej przed maturą.

Zusak pisze o wojnie. Chciałabym, żeby tak pisano o wojnie, tak po ludzku. Bo to chyba najlepszy sposób na jej oswojenie, bez pompy i nadęcia. I bez gloryfikacji cierpienia. Tak zwyczajnie.

Podobały mi się nietłumaczone niemieckie wstawki. Powiedziane innymi słowami, ale nietłumaczone. Trochę to jak francuski u Gałczyńskiego, którego nie mogłam zrozumieć, trochę jak piosenki jazzowe u Cortázara, uśmiechałam się.

Wciągnęłam się, wzruszyłam się. Dobra, porządnie napisana książka. Żadna miłość - ale dużo sympatii.

13 maja 2013

3 komentarze:

  1. Ja do przeczytania "Złodziejki książek" przymierzam się od jakiegoś czasu, ale jak na razie nie jest mi po drodze z tą książką.
    Bardzo podobają mi się Twoje opinie- króciutkie, ale treściwe. Bez zbędnego przedłużania pokazują dobre i złe strony książek :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak mi miło! Lubię minimalizm, to takie notatki na marginesach.

      Usuń
  2. A mnie "Złodziejka..." bardzo się podobała. Płakałam jak bóbr... Czytając tę książkę nie wiedziałam, że Zusak pochodzi z Australii. Teraz zastanawiam się, skąd pomysł na opisanie II wojny światowej, która o Australię jakoś nie zahaczyła :) tym bardziej jestem pod wrażeniem sposobu podejścia do tematu i nakreślenia tła.

    OdpowiedzUsuń