To mógłby być znak, ale nie jest. Kupiłam w namiocie chyba Taniej książki, chyba w Jastarni (w każdym razie gdzieś na Helu), całkowicie na chybił trafił.
Nic nie straciłam na tym, że nie przeczytałam jej aż do teraz. Nic nie straciłam też na tym, że przeczytałam ją dzisiaj. Przez sto jedenaście stron przypominałam sobie, że przecież ja też mam duży sentyment do książek. Okazja do wspominek, niewiele więcej. Właściwie nic.
2 czerwca 2013
No proszę, a ja do tej pory widziałam same zachwyty nad tą powieścią! Lubię książki o charakterze metaliterackim (a na taką się zapowiadała po lekturze tych wszystkich poświęconych jej wpisów), więc nieustannie szukałam tej pozycji.
OdpowiedzUsuńZapowiadała się i z taką myślą ją brałam. Ale to nic specjalnego, ot, historyjka.
UsuńW takim razie dziękuję za ostrzeżenie! Zawsze to jakaś suma zaoszczędzona na inne książki. ;)
Usuń