Ale jest jeszcze Las Mattisa, są Wietrzydła i Pupiszonki, dzikie konie i tak mało lat, że szczęście pcha się samo. I trochę więcej strachów, i trochę więcej prawdy. Dużo bardziej podoba mi się ta wersja.
Niby powrót do Lindgren, ale w gruncie rzeczy to poznawanie od nowa. Jest inna od Tove Jansson, nie trafia do mnie tak bardzo, ale kiedyś wrócę, żeby znowu zabawić to dziecko, które zachowało się we mnie samej. Bo żeby ją czytać trzeba albo być dzieckiem, albo mieć go trochę w sobie.
16 października 2013
Zdjęcie okładki pochodzi ze strony wydawnictwa Nasza Księgarnia.
Uwielbiam tę książkę. Przywodzi mi na myśl dzieciństwo. Chętnie jeszcze kiedyś ją ponownie przeczytam.
OdpowiedzUsuń:)