środa, 25 czerwca 2014

Drwal

Dwa lata temu było Lubiewo i był zachwyt, że język, że jak pochłania, że więcej, więcej. Teraz jest Drwal i - sama nie wiem.

Gdybym znała się na alkoholach (ale się nie znam), znalazłabym jakiś, który smakuje jak Witkowski tutaj. Najpierw gorzki, niedobry, ale po chwili i im dłużej się pije przychodzi zrozumienie, dlaczego to innym smakuje. Po chwili i im dłużej się pije samemu zaczyna się lubić.

Ten niesmak w ustach to pierwsze dwieście stron (z lekko ponad czterystu). Widać, że to te same palce, ta sama głowa napisała Lubiewo, ale - ledwo do przełknięcia. A potem zaczyna się ten niby kryminał, gorzkość przechodzi i oderwać się już nie sposób. To już ten moment, kiedy samemu się wpada, kiedy samemu zaczyna się lubić. I tak do końca.

A po wszystkim - jednak ta gorzkość gdzieś się plącze, bo najpewniej ze Zbrodniarzem i dziewczyną poczekam kolejne dwa lata.

25 czerwca 2014
Zdjęcie okładki pochodzi ze strony fabryka.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz