To było tak: szłam już spać, chciałam tylko zobaczyć, o czym właściwie jest ta Królowa Margot, otworzyłam - i wpadłam po uszy. Dla mnie zaczęło się trzęsieniem ziemi, a potem napięcie już tylko rosło.
Pierwsze trzęsienie to wesele ślicznej Margot i Henryka, króla Nawarry. Drugie trzęsienie to krwawe wesele paryskie w noc świętego Bartłomieja. Potem było jeszcze trzecie, ósme i stutysięczne, aż do samego końca.
Tylko ten koniec - tak nie powinno się kończyć takich książek. Jestem zła, chociaż jakościowo było świetne.
Nie ma co się łudzić, że to wybitna książka. Możliwe nawet, że to tylko zwykłe czytadło - ale, rany, jak napisane! Im dłużej czytałam, tym bardziej otwierałam oczy, usta i serce.
Ale domyślając się, co Mario Puzo zrobił w swojej Rodzinie Borgiów, sprawdziłam jak tutaj było naprawdę. Na pewno zgadza się szkielet, na pewno zaciekawił mnie tym wszystkim (co dobrze się zgrało z wcześniejszym wchodzeniem w historię Habsburgów) - chociaż mam wrażenie, jakby Dumas potraktował historię z cudowną dowolnością. I na pewno na dobre mu to wyszło.
16 listopada 2013
Zdjęcie okładki pochodzi ze strony serwisu LubimyCzytac.pl