poniedziałek, 17 grudnia 2012

Wielki Gatsby

Jeżeli chodzi o dopasowanie, to polega ono z grubsza na posiadaniu tych samych problemów. Nick i ja mielibyśmy duże szanse na udane małżeństwo. Wpadłam już na pierwszej stronie, odnalazłam się w jego przyciąganiu różnych stron, w działaniach i tej trochę biernej dobroci.

Dobrze poczułam się też z formą, bo chociaż dwustustronowe, to jednak opowiadanie. Nie tylko z powodu sytuacji (pociąg relacji Wrocław - Kraków) przeczytałam jednym tchem, po prostu nie było kiedy odłożyć. Wciąż czytać i czytać, naprawdę być na Long Island, rozdziały nie mają żadnego znaczenia. Czytać. I nawet kiedy tylko chciałam złapać oddech, ręka zaczynała od razu świerzbić, a wzrok uciekać w stronę Gatsby'ego.

Ma też jedną z kluczowych zalet opowiadania - nie dłuży się ani trochę. Jest zwarta, jest wartka, jest aż dożylna. Aplikacja prosto do mózgu, do serca, do duszy. A bohaterowie - osobowości nie rażą w oczy, chociaż są wyraźne.

I jak w opowiadaniu - nie widzę wielu den. Ale to dobrze. Klasyka całkowicie dostępna.

14 grudnia 2012

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz