Dobrze poczułam się też z formą, bo chociaż dwustustronowe, to jednak opowiadanie. Nie tylko z powodu sytuacji (pociąg relacji Wrocław - Kraków) przeczytałam jednym tchem, po prostu nie było kiedy odłożyć. Wciąż czytać i czytać, naprawdę być na Long Island, rozdziały nie mają żadnego znaczenia. Czytać. I nawet kiedy tylko chciałam złapać oddech, ręka zaczynała od razu świerzbić, a wzrok uciekać w stronę Gatsby'ego.
Ma też jedną z kluczowych zalet opowiadania - nie dłuży się ani trochę. Jest zwarta, jest wartka, jest aż dożylna. Aplikacja prosto do mózgu, do serca, do duszy. A bohaterowie - osobowości nie rażą w oczy, chociaż są wyraźne.
I jak w opowiadaniu - nie widzę wielu den. Ale to dobrze. Klasyka całkowicie dostępna.
14 grudnia 2012
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz