Klasyki najlepiej smakują wiosną i wiosną najlepiej smakują klasyki. (Wyjątkiem jest Dumas i Austen, i jeszcze kawałek XIX wieku, których się czyta śnieżnym grudniem).
I te klasyki, co to arcydzieła, zmieniły oblicze literatury, nie wypada nie znać, i te, co to wszyscy znają, chwalą i też by się chciało.
Gdzieś na pograniczu wiosny przeczytałam Idiotę, Mistrza i Małgorzatę, Alicję w Krainie Czarów. Do matury przeczytałam Weisera Dawidka i Malowanego ptaka. Zeszłoroczny kwiecień przyniósł mi Paragraf 22, maj Emmę.
Wszystko smakowało najlepiej, jak tylko mogło.
Ta wiosna to na razie mgliste plany - w ramach Book-Trottera przyszedł mi do głowy Ulisses, ktoś już trzyma za mnie kciuki. Przyszedł mi też do głowy Rękopis znaleziony w Sagarossie, latem nigdy się nie udawało doczytać, więc może wiosną się uda.
Ale to chyba tyle. Tak wielką mam ochotę wiosną na klasyków, a nie wiem, kogo wybrać.
Zdjęcie pochodzi ze strony weheartit.com
Mi w tym roku strasznie brakuje czasu. Ciagle jestem w rozjazdach, a jak już wracam do polski to jedyne książki jakie czytam to podręczniki...
OdpowiedzUsuńZawsze są jeszcze książki na podróż. :)
UsuńNa mojej liście jest tyle klasyków do przeczytania, że aż głowa może rozboleć... Ale chcę je sobie dawkować, bo wtedy najlepiej smakują. :)
OdpowiedzUsuńCierpię na jakiś zanik pamięci jeżeli chodzi o klasyków. Gdybyś miała coś niesamowicie wartego przeczytania, koniecznie podrzuć.
Usuń